Nawet nie zauważyłam, kiedy te 7dni minęło... jutro ostatecznie zapnę walizkę, pożegnam się z Lucy i pojadę do domu. Trochę mi z tego powodu smutno, nie mniej jednak spędziłam tu wspaniały tydzień i nikt nie odbierze mi tych wspomnień. Co z tego, że codziennie musiałam dojeżdżać jakieś 50minut do szkoły lub do miasta, skoro miałam najlepszą partnerkę na świecie, a przynajmniej w Berlinie. Właściwie mogę stwierdzić, że to moja najlepsza partnerka od czasu Judy, co wcale nie znaczy, że inni byli beznadziejni. Szczerze mówiąc zawsze miałam szczęście do partnerów, no może w większości przypadków. Szkoda, że to moja ostatnia wymiana, przynajmniej jeśli chodzi o liceum. Na szczęście za jakieś 2miesiące spotkamy się znowu...
Po co chcę znowu jechać do Berlina? Hmm. Muszę się spotkać z przedstawicielką Charité. Co to jest Charité? Uniwersytet, na którym bardzo, ale to bardzo chciałabym studiować, a potem pracować dla nich. Póki co to są marzenia ściętej głowy, ponieważ nigdy nie będę miała średniej 5.9, jednak może da się coś jeszcze zaradzić? Właśnie po to muszę się spotkać z ich przedstawicielką. God, już się stresuję.
Słyszałam kiedyś, że aby stać się lepszym czlowiekiem, trzeba każdego dnia wykonywać przynajmniej trzy dobre uczynki. Nie wiem, czy to prawda, ale warto się przekonać. Do tej pory nie wychodziło mi to zbyt dobrze, no bo prawdę mówiąc nie jestem wcale dobra, ale dzisiaj udało mi się chyba zrobić coś dobrego. Jeśli pomogłam, to poczuję się o wiele lepiej. Jeśli nie? No cóż, próbowałam.
Okeej, czas kończyć i zabrać się za ubieranie. Za jakieś 50minut muszę wyjść i udać się na ostatnią już kolację z ludźmi, którzy może i są czasem denerwujący, ale na swój sposób byli moją rodziną przez ostatni tydzień i będzie mi ich brakować we Wrocławiu..
Bis dann :)
Saleelsol96 c:
środa, 24 września 2014
noch was über mich..
Leżąc w łóżku zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym napisać o sobie. Nie jest to z pewnością łatwe, żeby napisać o sobie szczerze oraz by nie przesadzić w jedną czy drugą stronę. Więc co mogę powiedzieć o sobie? Z pewnością jestem najbardziej nieśmiała z naszej czwórki (taa, już słyszę ten wszechobecny śmiach), pomimo że raczej nie sprawiam takiego wrażenia. Jestem introwertykiem. Czasami, kiedy bez przerwy widzę moich znajomych, mam ich dość. To nic osobistego, po prostu muszę naładować baterię, żeby móc widzieć się z nimi znów od poniedziałku. Mam takie chwilę, że chcę być całkiem sama (akurat wtedy każdy coś ode mnie chce), co wcale nie znaczy, że jestem aspołeczna. Lubię spędzać czas z moimi znajomymi, z nimi jest bardzo wesoło, ale mimo wszystko potrzebuję czasami odpoczynku.
Co jeszcze? Nienawidzę kłamstwa. Serio, potrafię wybaczyć wszystko, jeśli dana osoba przyjdzie i sama powie mi, co zrobiła. Im szybciej tym lepiej. W każdy razie lepiej jest, jeśli poboli chwilę, a ja się w tym czasie z tym oswoję, niż gdybym miała to kłamstwo wyczuwać i nie wiedzieć, na czym stoję.
Co dziwne, nie uwaźam seksu z inną osobą za zdradę, o ile jest to zwykłe, pozbawione emocji piep*rzenie się. To pocałunki nadają temu głębszy sens, dlatego prędzej wybaczyłabym seks z nieznajomą niż pocałunek z kimś znajomym. Możliwe, że koje poglądy są dziwne, ale nic z tym nie mam zamiaru robić.
Nie wymagam wiele od drugiej osoby, uważam jednak, że każdy zasługuje na odrobinę szacunku, obojętnie jak bardzo tej osoby nie lubimy. Nie warto oceniać ludzi po pozorach, o czym przekonałam się osobiście już nie raz, ponieważ każdego ukształtowały inne przeżycia. Trzeba się zagłębić w historię danej osoby, by móc ją ocenić (chociaż uważam, że nie powinno się tego robić).
Zazwyczaj nowopoznane osoby dostają ode mnie kredyt zaufania, jednak tylko niektórzy zdają test lojalności i zostają dopuszczeni bliżej. Taka jedna powiedziała mi kiedyś, że aby zostać moim przyjacielem, trzeba przejść jakiś cholerny test krwi. To nieprawda. Wystarczy być lojalnym, szczerym i prawdziwym. Po co udawać kogoś innego, skoro to i tak nie utrzyma się zbyt długo? Das verstehe ich gar nicht.
Ok, zaczynam pisać po niemiecku, czyli jestem naprawdę zmęczona. Gute Nacht und bis dann! C:
Co jeszcze? Nienawidzę kłamstwa. Serio, potrafię wybaczyć wszystko, jeśli dana osoba przyjdzie i sama powie mi, co zrobiła. Im szybciej tym lepiej. W każdy razie lepiej jest, jeśli poboli chwilę, a ja się w tym czasie z tym oswoję, niż gdybym miała to kłamstwo wyczuwać i nie wiedzieć, na czym stoję.
Co dziwne, nie uwaźam seksu z inną osobą za zdradę, o ile jest to zwykłe, pozbawione emocji piep*rzenie się. To pocałunki nadają temu głębszy sens, dlatego prędzej wybaczyłabym seks z nieznajomą niż pocałunek z kimś znajomym. Możliwe, że koje poglądy są dziwne, ale nic z tym nie mam zamiaru robić.
Nie wymagam wiele od drugiej osoby, uważam jednak, że każdy zasługuje na odrobinę szacunku, obojętnie jak bardzo tej osoby nie lubimy. Nie warto oceniać ludzi po pozorach, o czym przekonałam się osobiście już nie raz, ponieważ każdego ukształtowały inne przeżycia. Trzeba się zagłębić w historię danej osoby, by móc ją ocenić (chociaż uważam, że nie powinno się tego robić).
Zazwyczaj nowopoznane osoby dostają ode mnie kredyt zaufania, jednak tylko niektórzy zdają test lojalności i zostają dopuszczeni bliżej. Taka jedna powiedziała mi kiedyś, że aby zostać moim przyjacielem, trzeba przejść jakiś cholerny test krwi. To nieprawda. Wystarczy być lojalnym, szczerym i prawdziwym. Po co udawać kogoś innego, skoro to i tak nie utrzyma się zbyt długo? Das verstehe ich gar nicht.
Ok, zaczynam pisać po niemiecku, czyli jestem naprawdę zmęczona. Gute Nacht und bis dann! C:
niedziela, 21 września 2014
Berlin, Berlin...
Mija właśnie mój czwarty dzień w Berlinie i póki co bawiłam się świetnie tylko wtedy, kiedy nie byłam z resztą osób. W piątek spędziłyśmy większość czasu na dojazdach, potem siedziałyśmy pół godziny na kebabie i kolejne pół w jakimś obskurnym barze, w dodatku moja pokłóciła się ze swoim chłopakiem i zrobili całkiem niezłą scenę. Potem było mnóstwo płaczu, częściowo przez niego, częściowo przez parę osób z mojej klasy, jednak koniec końców pogodzili się, a jemu nie stało się nic poważnego. Uff!
Wczoraj był Schulfest. Możecie sobie tylko wyobrazić entuzjazm moich znajomych. Tak czy inaczej musieliśmy się pojawić, ponieważ był to festyn specjalnie dla nas. Po około 20 minutach chłopcy zaproponowali kebaba. Jako że nie było póki co nic do roboty, to się zgodziliśmy. Potem poszłam z Julią na tak zwaną kawę, czyli na ploty. Powiedziałam jej, dlaczego jestem smutna, ona mi coś doradziła i wróciłyśmy na fest. Okazało się, że chłopcy poszli na mecz Lukasa, partnera Staśka. Stwierdziłyśmy, że i tak nie mamy nic lepszego do roboty, więc możemy do nich dołączyć. Mecz nie był zbyt fascynujący, toteż szybko wróciliśmy na fest. Tu nasze drogi się rozeszły, ponieważ ja chciałam pogadać z Pati, a oni chyba coś zjeść. W każdym razie ja zostałam, a oni poszli. I zniknęli na ponad trzy godziny. Julian i Julia byli wściekli, ponieważ nie mieli kontaktu z nimi i nikt nie wpadł na pomysł, żeby zapytać mnie czy Pati, czy nie mamy numeru do kogokolwiek z nich. Generalnie skończyło się wielką spiną, łzami niejednej osoby, atakiem Pati i porzuceniem planów na wieczór. Pati pojechała do domu, a ja poszłam z Mateuszem, Lucy, Oli, Dianą i Kevinem. Miałam szczerze dość. Koniec końców poprawiłam sobie chociaż odrobinę humor, wróciłam do domu w dobrym nastroju i nie mogłam narzekać. Poznałam wczoraj bardzo miłych ludzi i do tego... Wyjaśniłam sobie wszystko z Pati. Okazało się, że i ja i ona czekałyśmy, aż jedna podejdzie do drugiej i to wyjaśni, no i że pewne osoby nagadały jej na mnie i to nieźle. Szkoda, że przy okazji nie wspomniały jej o paru innych szczegółach..
Ehh, a teraz czekam z Lucy na pizzę, potem jadę po raz pierwszy! w czasie pobytu do miasta i mam zamiar spędzić super czas z niesamowitymi ludźmi! C:
Udanej końcówki weekendu! :)
Wczoraj był Schulfest. Możecie sobie tylko wyobrazić entuzjazm moich znajomych. Tak czy inaczej musieliśmy się pojawić, ponieważ był to festyn specjalnie dla nas. Po około 20 minutach chłopcy zaproponowali kebaba. Jako że nie było póki co nic do roboty, to się zgodziliśmy. Potem poszłam z Julią na tak zwaną kawę, czyli na ploty. Powiedziałam jej, dlaczego jestem smutna, ona mi coś doradziła i wróciłyśmy na fest. Okazało się, że chłopcy poszli na mecz Lukasa, partnera Staśka. Stwierdziłyśmy, że i tak nie mamy nic lepszego do roboty, więc możemy do nich dołączyć. Mecz nie był zbyt fascynujący, toteż szybko wróciliśmy na fest. Tu nasze drogi się rozeszły, ponieważ ja chciałam pogadać z Pati, a oni chyba coś zjeść. W każdym razie ja zostałam, a oni poszli. I zniknęli na ponad trzy godziny. Julian i Julia byli wściekli, ponieważ nie mieli kontaktu z nimi i nikt nie wpadł na pomysł, żeby zapytać mnie czy Pati, czy nie mamy numeru do kogokolwiek z nich. Generalnie skończyło się wielką spiną, łzami niejednej osoby, atakiem Pati i porzuceniem planów na wieczór. Pati pojechała do domu, a ja poszłam z Mateuszem, Lucy, Oli, Dianą i Kevinem. Miałam szczerze dość. Koniec końców poprawiłam sobie chociaż odrobinę humor, wróciłam do domu w dobrym nastroju i nie mogłam narzekać. Poznałam wczoraj bardzo miłych ludzi i do tego... Wyjaśniłam sobie wszystko z Pati. Okazało się, że i ja i ona czekałyśmy, aż jedna podejdzie do drugiej i to wyjaśni, no i że pewne osoby nagadały jej na mnie i to nieźle. Szkoda, że przy okazji nie wspomniały jej o paru innych szczegółach..
Ehh, a teraz czekam z Lucy na pizzę, potem jadę po raz pierwszy! w czasie pobytu do miasta i mam zamiar spędzić super czas z niesamowitymi ludźmi! C:
Udanej końcówki weekendu! :)
niedziela, 14 września 2014
Gdy ma się zbyt wiele czasu na myślenie...
Weekend, weekend i po weekendzie. Nareszcie skończyłam moje DSD, które kosztowało mnie sporo nerwów i wysiłku, ale efekt końcowy mi się podoba. Temat trudny sam w sobie, do tego osobiste przeżycia, które z jednej strony motywowały, a z drugiej strony zastopowały mnie na dokładnie dwa tygodnie. Nie mniej jednak skończyłam i na parę chwil mogę oddać się błogiemu lenistwu. No dobra, na bardzo krótką chwilę, bo muszę się zacząć pakować, ale jeden króciutki odcinek Kości nie zaszkodzi :D
Co do tematu... Ostatnio w szkole byłam świadkiem paru niezbyt miłych sytuacji z moimi znajomymi w roli głównej. Jest u nas w szkole rodzeństwo. Dziewczyna jest rok młodsza, chłopak cztery lata i, nie owijając w bawełnę, nie przelewa im się w domu, co można dostrzec gołym okiem. I nie bierzcie tego jako złośliwość z mojej strony.
Pierwsza niemiła sytuacja miała miejsce jakiś tydzień temu. Szukałam tej dziewczyny, ponieważ miałam odebrać od niej moje książki. Nie widziałam jej nigdzie, więc zapytałam się mojego kolegi, czy ją widział. Ten zaśmiał się tylko i powiedział, że nie. Jego drugi kolega wtrącił, że to bardzo dobrze, że jej nie ma. Powiem szczerze, nie rozumiem ich niechęci do niej. Rozmawiałam z nią i wydaje mi się bardzo sympatyczna. Co prawda ma podobno lekko stukniętą mamę, ale to nie powód, żeby się z niej naśmiewać. Nikt z nas nie ma wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodził ani ile pieniędzy mają nasi rodzice.
Druga sytuacja miała miejsce jakieś trzy dni temu. Mieliśmy mieć historię, więc po przerwie poszliśmy pod salę. Na przeciwko miała lekcje klasa gimnazjalna, do której uczęszcza wyżej wspomniany chłopak. Moi koledzy, kiedy tylko go zobaczyli, zaczęli wołać: OO! Freddy! Wiem, że on wie, że to o niego chodzi i zrobiło mi się go żal. Chłopak ma jakieś czternaście lat i to nie jest w żadnym stopniu jego wina. Gdyby chociaż mógł dorobić sobie w czasie wakacji, ale przecież nikt legalnie go nie zatrudni!
Czasami nie rozumiem moich rówieśników. To, że ktoś nie ma najnowszych gadżetów ani ciuchów nie oznacza, że jest gorszy. To nie one są wyznacznikiem naszej wartości. Gotuje się we mnie, kiedy słyszę te wszystkie komentarze, zwłaszcza że te dzieciaki nie mają na to żadnego wpływu! Nie kupuje się butów dla znaczka, tak samo jak nie kupuje się bluzek dla nadruku. Stać Cię na to? Okej, ale nie oceniaj innych przez pryzmat własnej kieszeni.
Ehh. Nie wiem, po co się tak naprodukowałam, skoro żaden z moich 'kochanych' kolegów nigdy tego nie przeczyta. Nie mniej jednak czułam, że muszę o tym napisać. Może nie pomogę akurat tej dwójce, ale może natchnę kogoś do zmiany swego postępowania...
Do następnego! :)
Co do tematu... Ostatnio w szkole byłam świadkiem paru niezbyt miłych sytuacji z moimi znajomymi w roli głównej. Jest u nas w szkole rodzeństwo. Dziewczyna jest rok młodsza, chłopak cztery lata i, nie owijając w bawełnę, nie przelewa im się w domu, co można dostrzec gołym okiem. I nie bierzcie tego jako złośliwość z mojej strony.
Pierwsza niemiła sytuacja miała miejsce jakiś tydzień temu. Szukałam tej dziewczyny, ponieważ miałam odebrać od niej moje książki. Nie widziałam jej nigdzie, więc zapytałam się mojego kolegi, czy ją widział. Ten zaśmiał się tylko i powiedział, że nie. Jego drugi kolega wtrącił, że to bardzo dobrze, że jej nie ma. Powiem szczerze, nie rozumiem ich niechęci do niej. Rozmawiałam z nią i wydaje mi się bardzo sympatyczna. Co prawda ma podobno lekko stukniętą mamę, ale to nie powód, żeby się z niej naśmiewać. Nikt z nas nie ma wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodził ani ile pieniędzy mają nasi rodzice.
Druga sytuacja miała miejsce jakieś trzy dni temu. Mieliśmy mieć historię, więc po przerwie poszliśmy pod salę. Na przeciwko miała lekcje klasa gimnazjalna, do której uczęszcza wyżej wspomniany chłopak. Moi koledzy, kiedy tylko go zobaczyli, zaczęli wołać: OO! Freddy! Wiem, że on wie, że to o niego chodzi i zrobiło mi się go żal. Chłopak ma jakieś czternaście lat i to nie jest w żadnym stopniu jego wina. Gdyby chociaż mógł dorobić sobie w czasie wakacji, ale przecież nikt legalnie go nie zatrudni!
Czasami nie rozumiem moich rówieśników. To, że ktoś nie ma najnowszych gadżetów ani ciuchów nie oznacza, że jest gorszy. To nie one są wyznacznikiem naszej wartości. Gotuje się we mnie, kiedy słyszę te wszystkie komentarze, zwłaszcza że te dzieciaki nie mają na to żadnego wpływu! Nie kupuje się butów dla znaczka, tak samo jak nie kupuje się bluzek dla nadruku. Stać Cię na to? Okej, ale nie oceniaj innych przez pryzmat własnej kieszeni.
Ehh. Nie wiem, po co się tak naprodukowałam, skoro żaden z moich 'kochanych' kolegów nigdy tego nie przeczyta. Nie mniej jednak czułam, że muszę o tym napisać. Może nie pomogę akurat tej dwójce, ale może natchnę kogoś do zmiany swego postępowania...
Do następnego! :)
oto co można znaleźć w starej rozmowie... c:
środa, 3 września 2014
W poszukiwaniu szczęścia
Nie mam zbytnio pomysłu, co mogłabym napisać o sobie, więc może napiszę tutaj coś w stylu Złotych Myśli... Pamiętacie? Za moich czasów pod koniec 6. klasy było to bardzo modne. Zakładało się zeszyt, w którym ludzie pisali o swoich zainteresowaniach, rodzinie, przyjaciołach usw. No to zaczynamy!
Jak na mnie mówią: Gosia, Shakira
Zainteresowania: muzyka, śpiewanie, podróże, historia, kryminologia, psychologia
Ulubiony sport: piłka nożna, pływanie, taniec
Ulubiony sport: piłka nożna, pływanie, taniec
Ulubiony film: nie mam
Ulubiona/ne piosenka/ki: Ciega sordomuda, Song for Sophie, Sale el sol
Ulubiony cytat: De la tormenta cuando menos piensas sale el sol
Najlepsza przyjaciółka: hmm. Jest nas cztery, na dobre i na złe. Dziewczyny porównują nas do Seksu w Wielkim Mieście, chociaż ja skłaniałabym się raczej ku Lejdis. Po co sięgać po coś zagranicznego, skoro mamy to u siebie?
Karola to niepozorna blondynka. Ktoś, kto jej nie zna, może pomyśleć, że naiwna, marzycielka, łatwo ją oszukać.. Jednak po bliższym poznaniu mogę powiedzieć jedno: Nikt nie stąpa po ziemi tak twardo jak ona. I niewiele osób ma tak dobre serducho. Szkoda, że nie każdy umie to docenić...
Kasiulę poznałam w Oerlinghausen na cudownym projekcie. Pamiętam, jak siedziałyśmy na korytarzu pod pokojem Stefana grając w Mordercę i plotkując o naszych wspólnych znajomych. I tak to się zaczęło. To najwspanialszy rudzielec, jakiego znam (może dlatego, że jedyny :P ), który ostatnio znalazł swoją drugą połóweczkę :)
Anę poznałam przez Kasię, jakieś pół roku temu i od razu się polubiłyśmy. Ciepła, kochana, ale jeśli ktoś zajdzie jej za skórę... Oj, nie radzę. Na serio, lepiej nie prowokować, zwłaszcza jak chodzi o nas.
Najlepszy przyjaciel: mam trzech kandydatów i mam nadzieję, że kiedyś każdy z nich zostanie tu wpisany.
Nooo, to by było chyba na tyle. Matma wzywa, w końcu ktoś musi ustalić te granice, zwłaszcza jeśli chodzi o niektóre punkty ;)
Ulubiona/ne piosenka/ki: Ciega sordomuda, Song for Sophie, Sale el sol
Ulubiony cytat: De la tormenta cuando menos piensas sale el sol
Najlepsza przyjaciółka: hmm. Jest nas cztery, na dobre i na złe. Dziewczyny porównują nas do Seksu w Wielkim Mieście, chociaż ja skłaniałabym się raczej ku Lejdis. Po co sięgać po coś zagranicznego, skoro mamy to u siebie?
Karola to niepozorna blondynka. Ktoś, kto jej nie zna, może pomyśleć, że naiwna, marzycielka, łatwo ją oszukać.. Jednak po bliższym poznaniu mogę powiedzieć jedno: Nikt nie stąpa po ziemi tak twardo jak ona. I niewiele osób ma tak dobre serducho. Szkoda, że nie każdy umie to docenić...
Kasiulę poznałam w Oerlinghausen na cudownym projekcie. Pamiętam, jak siedziałyśmy na korytarzu pod pokojem Stefana grając w Mordercę i plotkując o naszych wspólnych znajomych. I tak to się zaczęło. To najwspanialszy rudzielec, jakiego znam (może dlatego, że jedyny :P ), który ostatnio znalazł swoją drugą połóweczkę :)
Anę poznałam przez Kasię, jakieś pół roku temu i od razu się polubiłyśmy. Ciepła, kochana, ale jeśli ktoś zajdzie jej za skórę... Oj, nie radzę. Na serio, lepiej nie prowokować, zwłaszcza jak chodzi o nas.
Najlepszy przyjaciel: mam trzech kandydatów i mam nadzieję, że kiedyś każdy z nich zostanie tu wpisany.
Nooo, to by było chyba na tyle. Matma wzywa, w końcu ktoś musi ustalić te granice, zwłaszcza jeśli chodzi o niektóre punkty ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)