wtorek, 28 października 2014

Nie taki diabeł straszny...

Jako że jestem w klasie maturalnej, mam baaardzo dużo czasu na przemyślenia (tak, to ten czas, w którym powinnam się uczyć). Ostatnimi czasy wiele się u mnie zmieniło, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie towarzyskie. Większość byłaby w takiej sytuacji przynajmniej smutna- wiadomo, tracenie kogoś, kogo uważało się za przyjaciela, nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Tym bardziej utrata czterech osób. Jednak moim zdaniem diabeł nie jest taki straszny, jakim go malują. Powiem więcej- może być całkiem przyjemny! Tak na dobrą sprawę, kiedy ma się taką swoją sprawdzoną paczkę, to raczej nie szuka się nowego towarzystwa, prawda? Wolimy spędzać czas z tymi, których znamy, którzy nas zrozumieją... Tymczasem okazuje się, że mała zmiana co jakiś czas może być korzystna.
Z początku byłam zła, wściekła, zrozpaczona, generalnie widziałam same negatywne strony. Nie mam już do kogo zadzwonić w środku nocy, nie mam z kim gadać do drugiej przez skype, każde jedno miejsce kojarzy mi się z tamtymi osobami... Nawet mój pokój. Przez pierwsze dwa tygodnie byłam nieufna wobec ludzi, nie dając im nawet szansy.
A potem coś się zmieniło. Nie wiem, co, ale zaufałam i nie zawiodłam się. Co prawda tęsknię teraz okropnie i potrafię nagle rozpłakać się nad głupim pamiętnikiem, jednak nie żałuję, bo dzięki temu mam zarąbiste wspomnienia, które w jakiś sposób rekompensują mi te "stracone". Właściwie, jakby na to nie patrzeć, od tamtej pory poznałam pełno nowych osób, dzięki którym uśmiecham się coraz częściej, i mimo że mój tyłek nie był jeszcze nigdy aż tak dokładnie obrobiony, to nie tracę dobrego humoru. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogłabym nigdy nie poznać tych ludzi. I szczerze mówiąc- przeraża mnie ta myśl. Już nawet nie chodzi o tych z wakacji, ale chociażby Ci, z którymi teraz mam zajęcia. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, że mam okazję spędzać z nimi czas... Tak samo parę innych osób, do których wcześniej nie pałałam sympatią. Okazało się, że mamy wiele wspólnego i dobrze się dogadujemy. Gdyby nie to wszystko, to nie miałabym okazji się o tym przekonać.

Do czego dążę? Czasami zmiany nas przerażają. Na samą myśl o zmianach dostajemy drgawek i mamy ochotę zamknąć się w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi w nadziei, że tam nic nas nie dosięgnie. Moim zdaniem zmiany nie są niczym złym, wręcz przeciwnie! Okej, początki zawsze są trudne, ale koniec końców wszystko się ułoży. Trzeba wierzyć, że Fortuna wie, co robi i że nie stanie nam się krzywda, w końcu De la tormenta cuando menos piensas sale el sol... <3





see u!

niedziela, 26 października 2014

Śpieszmy się kochać ludzi...

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą...


Kiedy ostatnio powiedziałeś swoim rodzicom albo dziadkom, że ich kochasz?
Kiedy ostatnio podziękowałeś im za to, co dla Ciebie robią?
Kiedy ostatnio wgl spędziłeś z nimi więcej niż dziesięć minut?
Czy zapytałeś się ich dzisiaj, jak się czują?
Pomogłeś im w codziennych obowiązkach?
A rodzeństwu? Kiedy ostatnio ono usłyszało od Ciebie, jak bardzo je kochasz?

Zbyt często bierzemy innych za pewnik. Jesteśmy pewni, że te osoby będą przy nas cały czas, że nie odejdą z dnia na dzień, ponieważ nas kochają. No właśnie, miłość. Czy słyszałeś o tym, że miłość powinna być obustronna? Że w miłości nie chodzi o branie, ale o dawanie całego siebie każdego dnia. Miłość można okazać na miliardy różnych sposobów, od wykrzyczenia tego całemu światu aż po zwykłe gesty, takie jak pomoc czy przytulenie kogoś. Nie mówię tu tylko o miłości między dwoma kochankami, ale o tej do rodziców, do rodziny i przyjaciół... Czy powiedziałeś im wszystkim, jak bardzo ich kochasz i jak ważną częścią Twojego życia są?

Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. Właściwie nawet szybciej, niż można się tego spodziewać. Skąd wiesz, czy jutro nie zdarzy się jakiś okropny wypadek, w którym zginiesz ty lub ktoś z Twoich bliskich, a ty nie zdążysz powiedzieć mu, ile dla Ciebie znaczy? Nie bój się mówić Kocham. Nie bój się dziękować. Nie bój się okazywać uczuć, ponieważ kiedyś może być na to za późno. A więc...

Dziękuję:
-> moim rodzicom, że wytrzymują ze mną, mimo że czasami jestem naprawdę straszna.
-> mojej siostrze, którą kocham ponad wszystko
-> Oli, która od ponad roku jest dla mnie ogromnym wsparciem w każdej sytuacji
-> moim przyjaciółkom, a więc Ani, Kasi i Karolinie, które były ze mną mimo wszystko i nie zwątpiły we mnie, kiedy inni to zrobili
-> Piotrkowi i Staśkowi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkim wsparciem są dla mnie
-> wszystkim, którzy to czytają i dają mi tym samym  motywację do dalszego pisania :)
-> Oli, która nauczyła mnie co nie co o przyjaźni
-> Paulinie, Natalii i Patrycji, które dały mi niezłą lekcję życia. Zapamiętałam i zamierzam wykorzystać tą naukę w przyszłości
-> wszystkim, od których kiedykolwiek otrzymałam wsparcie
-> Nice za dobrą radę



Dobra, na mnie już czas. Idę powiedzieć paru osobom, ile dla mnie znaczą i jak bardzo je kocham. To będzie także i Wasze zadanie- nie bójcie się zrobić tego, póki nie jest za późno...



Do zobaczenia! :)



piątek, 24 października 2014

Life is beautiful!

O niee, znowu poniedziałek! Cały ten koszmar zaczyna się od nowa, a ja nawet nie zdążyłam się na niego przygotować. Znowu wpadnie dwója z matmy, z polaka się przyczepi, w dodatku miliard sprawdzianów na każdej lekcji... Po raz kolejny będę siedzieć w tym okropnym budynku do nie wiem której, a potem znowu ucieknie mi sprzed nosa autobus! Jakby tego było mało, mój telefon odmawia posłuszeństwa i nie mam na czym słuchać muzyki. Do tego sweter, który chciałam założyć, zaciągnął się i nie mam w czym iść. Naburmuszona wsiadam do auta i przez całą drogę nie odzywam się do nikogo słowem. Oh Monday, I hate u so much! 

Na pewno każdemu z nas zdarzają się mało przyjemne dni. Paradoksalnie są to zazwyczaj poniedziałki, kiedy powinniśmy być najbardziej wypoczęci, w końcu weekend, te sprawy. Wystarczy jedna rzecz i już cały humor się psuje. Chodzimy wtedy źli na każdego, kto chociaż odważy się na nas spojrzeć i przeklinamy dzień, w którym podjęliśmy taką, a nie inną decyzję. Najczęściej dostaje się tym, którzy nic nie zrobili, bo dlaczego nie? A co powiecie na to...

Nareszcie poniedziałek! Po tak cudownie spędzonym weekendzie nareszcie znowu spotkam się z moimi przyjaciółmi i podzielę się z nimi nowymi przemyśleniami. W końcu będę miała okazję się wykazać na matematyce i udowodnić polonistce, że ja także mogę zostać polonistą z pasją. Co prawda mam zapowiedziane parę sprawdzianów, ale co to dla mnie? Spędzę dziś mnóstwo czasu z cudownymi ludźmi, a potem będę mogła przespacerować się do domu. Nikt nie będzie mi przeszkadzał, bo mój telefon aktualnie wziął wolne... Oh, i znalazłam tą bluzkę, którą szukałam od pół roku! Zadowolona wsiadam do samochodu i całą drogę rozmawiam z rodzicami. Oh Monday, u r the best!

Czy nie brzmi to o niebo lepiej? Czasami warto dostrzec drugie dno i zamiast narzekać, zacząć doceniać to, co los nam zesłał. Czytałam kiedyś, że ludzie są bardziej szczęśliwi, jeśli pod koniec dnia wypiszą trzy rzeczy, za które są wdzięczni.. Obojętnie, komu: Bogu, Allahowi, Jawie, Buddzie, Matce Ziemi czy też rodzicom. Czasem zwykłe dziękuję może poprawić komuś humor, pokazać, że doceniamy jego pracę. Nie pozwólmy małym niedociągnięciom popsuć nam dnia! ;)


Za co ja dziękuję?:
-dziękuję rodzicom za wspaniałą, chociaż czasami denerwującą siostrę <3
-dziękuję za dzisiejszy cudowny dzień, który mogłam spędzić z tymi, których lubię
-dziękuję za cudownych rodziców, którzy naprawdę są najlepsi na świecie
-dziękuję moim rodzicom za nową, fryzjerską suszarkę, która jest cudowna :D
-dziękuję za moją klasę, która czasem psuje mi humor, jednak mimo wszystko jest dla mnie jak rodzina i nie chciałabym jej zmienić
-dziękuję za możliwość wyjazdu na projekt do Torgelow. To było cudowne doświadczenie i tęsknię za tymi ludźmi, jednak nie chciałabym tam wrócić. Było cudownie i się skończyło, a teraz trzeba iść dalej...
-dziękuję za te wszystkie doświadczenia, które zdobyłam od lipca, zarówno te dobre, jak i złe, bo dzięki nim wiem, kto zasługuje na miano przyjaciela, a kto go tylko udawał
-i wreszcie dziękuję za cudownych przyjaciół, których kocham z całego serducha i mam nadzieję przeżyć z nimi jeszcze więcej cudownych chwil! <3




Dziękuję osobom, które to czytają, bo dzięki nim mam motywację do pisania :)






piątek, 10 października 2014

Małżeńskie przemyślenia.

Piątek... chyba jak wszyscy czekałam z utęsknieniem na ten dzień! Wszystko zaliczone, nawet nie było aż tak tragicznie jak się z początku zapowiadało, w końcu codzienne wstawanie przed szóstą daje się we znaki, jednak mimo wszystko żyję. Teraz pozostaje tylko czekać na rezultat moich starań.. W dodatku dzisiaj stałam się bardziej matematyczna,a wszystko za sprawą Studium Talent...
Szkoła po lekcjach nie jest wcale taka zła. Ale dość o mnie, czas przejść do tematu.
Wczoraj wypadała dwudziesta pierwsza rocznica ślubu moich rodziców. Szczerze mówiąc podziwiam ich, bo ja nie potrafiłabym tego dokonać. Nie mówię, że jest między nimi idealnie, bo nie jest. Z drugiej strony nie ma ideałów, każde małżeństwo ma swoje wady, jednak mimo wszystko ludzie są ze sobą. Co sprawia, że zakochujemy się akurat w tych osobach, a nie innych? Co skłania nas do podjęcia decyzji o zawarciu małżeństwa? Na oba pytania moja odpowiedź brzmi: nie wiem. Może inaczej. To nie tak, że nie wyobrażam sobie związku z kimś, bo to nieprawda. Nie umiem sobie tylko wyobrazić, że mogłabym spędzić z kimś resztę życia. Tak wiem, druga osoba daje nam poczucie bezpieczeństwa, ale od tego ma się przyjaciół i rodzinę. W sumie dobrym rozwiązaniem jest przyjaciel-gej... Z taką osobą nie ma się raczej oporów przed rozmową na pewne tematy, a z doświadczenia wiem, że faceci są o wiele lepszymi przyjaciółmi niż dziewczyny.
Wracając do tematu małżeństwa, od którego, jak to mam w zwyczaju, odbiegłam. Większość decyduje się na ten krok, ponieważ rodzina naciska, bo ktoś tam ostatnio też brał ślub, bo to już najwyższy czas, bo ile można czekać... BŁĄD!! Nie powinno się brać ślubu, jeśli nie jest się w stu procentach pewnym swoich uczuć co do danej osoby. W innym razie cierpią najbardziej Ci, którzy nie mieli na to wpływu, to jest dzieci. Niestety większość osób nie wybiega aż tak daleko w przyszłość, czego skutki odczuwają później najmniej winni. Wielu moich znajomych ma rozwiedzionych rodziców, co w większości przypadków nie wyszło im na dobre. To jeden z powodów, dla których nie chcę brać ślubu.. No bo załóżmy, że wzięłabym ten ślub, mielibyśmy dzieci, aż nagle, pewnego dnia, dotarłoby do nas, że to wszystko to jedna wielka pomyłka, cały ten ślub i nasze wspólne życie. Jeśli żyjesz sam, to jeszcze jakoś łatwiej wszystko załatwić, jednak kiedy są dzieci.. Cała ta walka o opiekę, latanie z domu do domu. Trzy razy nie, dziękujemy!

Ehh. kończę tą pisaninę i kładę się do łóżeczka z nadzieją, że do poniedziałku będę znów zdrowa.. W końcu w środę wycieczka! ;)


Paa c: