Każdy z nas ma swój własny pogląd na pewne sprawy. Ostatnio mówiłam o tolerancji, więc i teraz weźmy ją za przykład. Część z Was ma pewnie podobne zdanie do mojego, inni mogą uważać, że moje poglądy są staroświeckie. Okej, jak dla mnie super. Tak samo wygląda sprawa z wiernością, o której pisałam parę tygodni temu. I z pomaganiem innym. Widząc kogoś, czy stykając się z pewnymi rzeczami, wyrabiamy sobie opinię na ich temat. Co tu dużo mówić, najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Wróćcie myślami do przeszłości, do czasów szkolnych, kiedy po raz pierwszy zobaczyliście swoich kolegów. Ich wygląd, sposób bycia, generalnie to wszystko, co zobaczyliście przez pierwsze sekundy, miało wpływ na to, z kim w pierwszej kolejności chcielibyście się zaprzyjaźnić. Potem, z biegiem czasu, poznawaliście swoją historię, poznawaliście siebie, i co? Czasem okazywało się, że osoba, którą od razu skreśliliście, jest całkiem spoko. Albo koleżanka, na którą spojrzeliście łaskawym okiem, wcale nie jest tak fajna, jakby się wydawało. Kiedy ja szłam do gimnazjum, miałam taką sytuację. Dziewczyna, która wydawała się być całkiem w porządku, okazała się być niewarta uwagi. Nie potrafiła mieć swojego zdania i dosłownie zachowywała się jak chorągiewka. Co z tego, że umiała się wpasować w towarzystwo i była "lubiana", skoro każdy mógł nią dowolnie manipulować. Żeby nie było, że nie jestem samokrytyczna- mi też zdarzyło się zmienić zdanie pod wpływem presji grupy. Oceniłam kogoś przez pryzmat przeszłości, bo usłyszałam o niej parę historii, które zdarzyły się dawno temu. I uwierzyłam. Rok później, kiedy część moich znajomych odwróciła się ode mnie, ona wyciągnęła dłoń. Była. I nie skreśliła mnie tylko dlatego, że ja skreśliłam ją. A ta dziewczyna-chorągiewka? Po historii z tą odrzuconą jej też dałam szansę, jednak na dłuższą metę nic z tego nie wyszło. Cóż, nawet moja cierpliwość ma granice, a przyjaźń z osobą, która ciągle zmienia swoje poglądy, jest uciążliwa.
W późniejszych latach coraz częściej zdarzały mi się sytuacje, w których nie mówiłam własnego zdania. Dlaczego? Sama nie wiem. Może nie chciałam sprawić nikomu przykrości? A może bałam się, że zostanę sama? Naprawdę nie wiem. Lawirowałam między dwójką znajomych, która się dosłownie nienawidziła. Któregoś razu pozwoliłam przyjaciółce okłamać jedną z tych osób tylko po to, by druga z nich poszła z nami na piwo. Nie kazałam im się ogarnąć, można wręcz powiedzieć, że też w pewnym sensie zostałam zmanipulowana. Chcący czy niechcący, ale jednak. Wszystko zmieniła jedna, na pozór nic nie znacząca, wymiana zdań. Poszliśmy wtedy do parku i sama nie wiem, jak zeszliśmy na ten temat.
- Wiesz co, Gosia... Ty jesteś taka sama jak ja.- powiedział mi mój kolega. Przeraziłam się wtedy, ponieważ znałam go dość dobrze i naprawdę, nie był to komplement. Ów kolega może i był oczytany, jednak pewne kwestie, takie jak np. kultura osobista w pewnych sytuacjach, pozostawiały wiele do życzenia. Przynajmniej wtedy.
- Co masz na myśli?- zapytałam zaintrygowana.
- No to, że jesteś oportunistką.
- Czym?
- Jakby to powiedzieć... Dostosowujesz swoje zdanie do sytuacji. Masz swoje zdanie, ale nie wyrażasz go, by się nie narazić i by odnieść korzyść. Czy jakoś tak.
Czegokolwiek bym nie chciała, to musiałam się z nim zgodzić, przynajmniej częściowo. Przez parę lat zmieniłam się pod tym względem, jednak prędzej nazwałabym siebie konformistką. Tak czy inaczej nie byłam zachwycona tak trafną diagnozą i postanowiłam zrobić coś, by temu przeciwdziałać. I zrobiłam. Pierwszą okazję miałam tydzień później i stając w obronie przyjaciółki prawie podzieliłam naszą paczkę i prawie doprowadziłam do odwołania wyjazdu, który planowaliśmy od miesiąca. Przeraziłam się, jednak nie rezygnowałam z postawionego sobie celu. Efekt? Owszem, straciłam kogoś, na kim mi zależało. Nawet więcej niż jedną osobę. Tyle że zobaczyłam wtedy, kto tak naprawdę jest ze mną dla mnie, bez względu na moje poglądy. Do czego zmierzam opowiadając Wam akurat tą historię, która mogłaby pokazywać, dlaczego NIE warto mieć swojego zdania? Paradoksalnie wyszło mi to na dobre, o czym przekonałam się w grudniu. Rozmawiałam wtedy z ciocią mojego kolegi (przyjaciela?), która powiedziała coś, czego się nie spodziewałam. Coś, co niby nie miało aż tak wielkiego znaczenia w kontekście tamtej rozmowy, jednak utwierdziło mnie w tym, co robiłam.
- On go może lubić, on mu może imponować. Tego nie kwestionuję, jednak to Ciebie, a nie jego, szanuje. (...) Pamiętaj o tym, bo szacunek jest o wiele ważniejszy niż "imponowanie".
Nie ukrywam, że zrobiło mi się wtedy miło, bo to jedno zdanie potwierdzało wszystko. Możesz zgadzać się z kimś innym i zdobyć jego przychylność, może nawet ta osoba Cię polubi na jakiś czas, jednak jeśli chcesz, by Cię szanowano, to musisz mieć swoje zdanie. I nie ma żadnych ale. Po prostu.
Duży wpływ na nas ma zdanie naszych bliskich. Z pewnością zauważyliście, że bardzo często przejmujecie poglądy rodziców, chociażby w kwestii polityki. Ostatnio przeczytałam gdzieś bardzo trafne stwierdzenie: Ludzie mogą Wam mówić, że macie cudowny głos, jednak wystarczy, by ktoś z Waszych bliskich powiedział "nie, nie masz.", a uwierzycie mu, mimo że sto innych osób twierdzi inaczej. Podświadomie ufamy tym, których znamy, bo przecież by nas nie okłamali. Uwierzcie mi, że zrobiliby to z łatwością. Może oni nazwaliby to naginaniem prawdy, jednak to jest to samo. Wystarczy, że przedstawią Ci sytuacje ze swojej perspektywy. Przez prawie dwa lata najpierw jedna, potem druga paczka mówiła mi prawie co tydzień: Czy ty nie widzisz, że on Cię okłamuje? Czy nie widzisz, że on jest Twoim pasożytem? On Cię wykorzystuje, skończ tą znajomość! Co tydzień. Mimo wszystkich uczuć, którymi darzyłam tą osobę, czasami miałam wątpliwości. Wszak zwracały mi na to uwagę osoby, które nie miały ze sobą kontaktu, jedynie były postronnymi obserwatorami. Dochodziło do sytuacji, że stawałam się nieufna, przez co cierpiała nasza relacja. Aż pewnego pięknego dnia podzieliłam się tymi spostrzeżeniami z kimś innym.
- Serio?- zapytała zdziwiona.- A co ty o tym myślisz?
- Wiesz, one mają po części...
- Nie obchodzi mnie, co one mówią. Co TY myślisz? Jak to dla Ciebie wygląda? Czy ty też uważasz, że on Cię tylko wykorzystuje?
- Częściej czuję się, jakbym to ja go wykorzystywała, a nie on mnie.- odpowiedziałam po chwili zastanowienia, a ona tylko się uśmiechnęła.
- No i masz odpowiedź.
Miała rację. I nie twierdzę, że moje koleżanki chciały mi zaszkodzić, albo że celowo przedstawiły mi to tak, a nie inaczej, jednak o mały włos nie zerwałam znajomości, która była dla mnie bardzo ważna. I nadal jest. Wtedy zrozumiałam jedną rzecz, którą chciałabym się z Wami podzielić. Czegokolwiek byście nie słyszeli, czegokolwiek byście się nie dowiedzieli, zawsze zadajcie sobie pytanie: co JA wiem na ten temat, co JA na ten temat myślę, czy to w ogóle jest prawdopodobne? I nie bójcie się pytać o rady innych osób. Wielu osób. Ale przede wszystkim nie zapominajcie o tym, że to Wasze przekonania są dla Was najważniejsze. Masz swoje zdanie? Okej, ale ja mam prawo do swojego.
Ludzie są różni. Poglądy są różne. Nie myślcie, że jeśli będziecie ślepo wpatrzeni podążać za kimś innym i słuchać go we wszystkim, to że zostaniecie docenieni. Nie myślcie, że ktoś Was wtedy zobaczy. Wszak po co sięgać po kopię, skoro można mieć oryginał? Własne zdanie jest bardzo ważne, to ono pokazuje, kim jesteśmy. Jeśli co chwilę zmieniacie poglądy, przestajecie być wiarygodni w oczach otoczenia. Poza tym tracicie kawałek siebie, ponieważ podporządkowując swoje poglądy innym upodabniacie się do nich. Każdy jest inny, każdego ukształtowały inne poglądy i każdy może je wyrażać. Ba, powinien. W ten sposób może dojść do ciekawych dyskusji, z których obie strony mogą wyciągnąć wnioski. A co, jeśli zostaniecie sami? Cóż, to nic strasznego, a zawsze znajdzie się ktoś, kto doceni Was za to, kim jesteście. Nie warto udawać kogoś, kim się nie jest, tylko po to, by zyskać chwilę uznania.
Kończę swoje przemyślenia na dziś i dziękuję tym, którzy dotrwali do końca. Ja tymczasem idę świętować urodzinki siostry. Do następnego!
Kończę swoje przemyślenia na dziś i dziękuję tym, którzy dotrwali do końca. Ja tymczasem idę świętować urodzinki siostry. Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz