Tym razem moja wena na pisanie nie odeszła na długo, więc znów pragnę podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami. Częściowo będzie to wpis edytowany (pierwotna wersja pojawiła się na blogu pod koniec stycznia), jednak chciałabym coś jeszcze dodać, być może rozszerzyć post. Nie wiem, jak wyjdzie, jednak to pozostawiam do oceny Wam. Zatem życzę Wam miłej lektury i zabieram się do pracy. Dziś znów pochylę się nad siłą słów. Ale dość tych wstępów. Zaczynamy!
Mam za sobą dość intensywny okres. Zmieniłam miejsce zamieszkania, zaczęłam studia za granicą, co wbrew pozorom wcale nie było łatwe do zorganizowania. Niejednokrotnie jeździłam do Berlina, siedziałam po nocach pisząc eseje czy wypełniając dokumenty i parę razy byłam bliska powiedzenia sobie dość. Kiedy nie odnajdywałam się w dość skomplikowanych procedurach rekrutacji, miałam ochotę usiąść i rzucić to wszystko w cholerę, wszak dostałam się na studia w Polsce, więc w sumie po co mam wyjeżdżać? W takich chwilach nieocenione okazało się wsparcie najbliższych. Wiele razy usłyszałam od nich: Kto ma dać radę, jak nie ty? Jesteśmy z Ciebie tacy dumni...
A jak często TY wspierasz swoich bliskich?
Wiem, że czasami niektóre czynności wydają nam się bezsensowne. Po co mówić komuś po raz milionowy, że się w niego wierzy, skoro ta osoba bardzo dobrze o tym wie? Jaki jest sens w powtarzaniu wciąż tych samych słów? Uwierzcie mi, że warto. Czasami jedno zdanie może zmotywować człowieka i pomóc mu przezwyciężyć strach, jakieś obawy, które nam wydają się bezpodstawne. Tu nie chodzi jednak tylko o nas, ale o innym, przede wszystkim o nich. Nam powiedzenie tych paru słów nic nie zrobi, a już na pewno nie zaszkodzi, a innych może podnieść na duchu i sprawić, że się nie poddadzą. Zaczęłam stosować tą technikę od trzech lat i wprawdzie to nie ja powinnam oceniać jej skutki, jednak myślę, że przynosi ona pozytywne efekty. Ba, sama widzę efekty na sobie. Co prawda słyszę te słowa znacznie rzadziej niż moi przyjaciele, jednak te parę razy pokazuje mi, jak wiele dają słowa.
No właśnie, słowa... jak wielu z Was zwraca uwagę na słowa wypływające z Waszych ust? Jak wielu z Was zdaje sobie sprawę z ich wagi? Słowa potrafią pokrzepić, jednak niewłaściwie użyte potrafią wyrządzić niewyobrażalną krzywdę innej osobie. Czytałam kiedyś artykuł, że aby zniszczyć czy uzdrowić człowieka, nie trzeba wcale czynów, a przynajmniej nie odgrywają one aż tak dużej roli, jak słowa. Może to głupi przykład, ale gdy moja Babcia umierała, to wszyscy staraliśmy się przy niej być. Lekarz dawał jej maksymalnie miesiąc, przeżyła ich jeszcze jedenaście. Staraliśmy się ją wspierać, nawet w tych momentach, gdy mieliśmy dość. Zwłaszcza ostatnie dwa miesiące były niezwykle trudne. Pamiętam, jak siedziałam z nią cały dzień i prosiłam, by nie umierała. By jeszcze wytrzymała chociaż tydzień, chociaż miesiąc. Co dziwne, odeszła dopiero wtedy, gdy dostała pozwolenia od mojej Mamy i jej brata. Wiem, jak to brzmi, dla mnie to też brzmiało jak absurd, jednak ta sytuacja tylko potwierdza to, o czym już napisałam. Słowa potrafią zdziałać cuda.
Wiem, że czasami trudno jest kontrolować słowa płynące od nas, zwłaszcza w złości. W czasie kłótni często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo ranimy nimi drugą osobę. Może inaczej. Nie doceniamy tych słów, umniejszamy ich moc. Nieraz w czasie kłótni powiedziałam coś, czego od razu żałowałam, jednak prawda jest taka, że tych słów nie da się cofnąć. Zdanie raz wypowiedziane nie może zostać "odpowiedziane", to tak niestety nie działa. Kontrolowanie słów wypływających z nas pod wpływem emocji jest trudne, jednak moim zdaniem każdy powinien dążyć do uzyskania tej umiejętności. W przeciwnym razie któregoś ranka możecie obudzić się z przerażeniem wymalowanym na twarzy, uświadamiając sobie, jak wiele złego wyrządziliście innym, a jak łatwo można by tego uniknąć.
Na koniec chciałabym podzielić się z Wami paroma słowami, które wbrew pozorom mają wieeelką moc. Proszę. Dziękuję. Przepraszam. Dzień dobry. Do widzenia. Miłego dnia. Zwłaszcza te trzy pierwsze, choć niekoniecznie popularne, są niezwykle magiczne. Nie bójcie się ich używać! Ja tymczasem kończę swoje przemyślenia na dziś i powoli zbieram się do domu.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz