Witam! Tego posta nie planowałam, a już na pewno nie w najbliższych dniach. Zmusiła mnie do niego fala... No właśnie, czego? Bzdur? Wyssanych z palca pseudonaukowych argumentów, którymi co poniektórzy rzucają na prawo i lewo? To możecie ocenić sami.
Ostatnio w mediach głośno (i to baaardzo) o zaostrzeniu ustawy aborcyjnej. Ustawy jeszcze nie czytałam (jak zapewne 90% zwolenników/przeciwników), więc bezpośrednio do jej treści odnosić się nie będę (uczcie się, ludzie.), ale obalę dziś parę argumentów, które najczęściej czytam.
1. "nikt nie może mi kazać urodzić dziecka z gwałtu/w przyszłości nie chcę mieć dzieci pochodzących z gwałtu".
Moi drodzy. Sięgając po statystyki- w Polsce rocznie gwałconych jest ok. 30 000 kobiet. Prawdopodobieństwo zajścia przez nie w ciążę wynosi jakieś 25% (biorąc pod uwagę tylko dni płodne, choć, jak wiadomo, wiele kobiet stosuje antykoncepcję, a nie każda z nich znajduje się w wieku produkcyjnym). Teraz sięgnijmy po statystyki dotyczące legalnej aborcji z lat 2013 i 2014- każda zgwałcona kobieta mogła poddać się aborcji, jeśli ciąża była owocem gwałtu. Rok 2013- zawrotna ilość 3, słownie TRZECH aborcji, 23x przerwano ciążę ze względu na stan matki. No dobrze, a co powie nam rok 2014? Całe DWIE aborcje po gwałcie, 48 ze względu na zagrożenie życia matki. Są to oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia (nie, nie nowego. Starego, urzędującego do listopada 2015). Jakieś pytania?
2. "takie dziecko będzie cierpieć, kto je obdarzy opieką po śmierci rodziców, jeśli urodzi się z wadą genetyczną?"
Tu obejdę się bez statystyk, rządnym wiedzy polecam internet i artykuły w popularnonaukowych gazetach, jak i liczne reportaże. To, czy dziecko urodzi się zdrowe czy nie, jest loterią. Tak, Proszę Państwa, loterią. Badania prenatalne nie zawsze są w 100% skuteczne i zdarza się, że zdrowe dziecko rodzi się bez rąk i nóg, a zdiagnozowany "patologiczny" płód- całkiem zdrowy, bez najmniejszych oznak upośledzenia.
3. "moje ciało-mój wybór"
To chyba najgłupszy argument, jaki można przytoczyć. Tak, kochana, to jest Twoje ciało i Twój wybór- zgadzam się z Tobą. Dlatego poczytaj sobie co nieco o antykoncepcji. I nie mówię tu o gwałtach, bo ten argument najczęściej się do nich nie odnosi. Jeśli nie chcesz być w ciąży, to się zabezpieczaj albo całkiem zrezygnuj z seksu. Jeśli nie jesteś w stanie sprostać konsekwencjom, to nie podejmuj działania. Chyba nie bierzesz kredytu, jeśli wiesz, że nie będziesz w stanie go spłacić, prawda? ;)
4. "to tylko zlepek komórek"
Nie. To nie jest TYLKO zlepek komórek. Nie da się jednoznacznie określić, kiedy zarodek staje się człowiekiem, dlatego należy założyć, że jest nim od momentu poczęcia. I tyle.
5. "nie jestem żywym inkubatorem"
Jesteś. Tak zostałaś stworzona przez naturę, by przez kolejne 9miesięcy nosić pod sercem małego człowieczka, którego sama stworzyłaś, jeśli mam być precyzyjna. Jest wiele sposobów zapobiegania ciąży i Twoja lekkomyślność nie powinna być powodem do zabijania niewinnej istoty.
6. "nikt nie będzie za mnie decydował"
Ależ moja droga, co rusz ktoś podejmuje za Ciebie decyzję, tak było, jest i będzie. Na tym polega życie we wspólnocie, że są pewne reguły i trzeba się ich trzymać. Tak samo może powiedzieć potencjalny morderca: nikt nie będzie za mnie decydował, czy mogę zabić czy nie.
7. "martwa dziecka nie urodzę"
Kłania się czytanie ze zrozumieniem, z którym coraz więcej ludzi ma problemy, swoją drogą. Na mocy artykułu 152, paragraf 4 "nie popełnia przestępstwa określonego w § 1 i § 2, lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego" (screen odpowiedniego fragmentu na dole). Czy muszę pisać więcej?
O ile dwa pierwsze argumenty jestem w stanie zrozumieć, o tyle reszta nie ma sensu. Obecnie obowiązujące prawo aborcyjne dopuszcza aborcję TYLKO w wypadku gwałtu/upośledzenia płodu/zagrożenia życia matki. Natomiast większość kobiet zachowuje się tak, jakoby aborcja dozwolona była na dziś dzień w każdym przypadku. Logiki w tym brak.
Osobiście mam wrażenie, że temat ustawy aborcyjnej został rozdmuchany do tak wielkich rozmiarów z dwóch tylko powodów. Po pierwsze, żeby móc ponarzekać sobie na Kościół i partię rządzącą, co w naszym narodzie jest bardzo często wykorzystywane, a po drugie, i to mnie bardziej niepokoi, by coś innego przepchnąć (sztuczka stara jak świat). Wszystkim zaaferowanym tą ustawą przypominam, że istnieje jeszcze świat zewnętrzny, a to, co się teraz na nim dzieje (CETA, TTIP, Bliski Wschód, Ukraina, USA, Rosja), jest co najmniej niepokojące. Zachęcam do poczytania o tych sprawach, bo jest o czym. Świat nie kręci się wokół Polski i prawa aborcyjnego, o czym niektórzy najwyraźniej zapominają. Warto mieć rękę na pulsie, zwłaszcza gdy w sejmie wynurza się tak zwany temat "zastępczy".
Cóż, na mnie już pora. Mam nadzieję, że po lekturze chociaż trochę zastanowicie się nad tym wszystkim. Ja tym czasem wracam do moich spraw i poważnie rozważam wyłączenie internetu do czasu zakończenia obrad sejmu ;) Ciao! :)
art. 152